Statystyki

sobota, 5 stycznia 2013

Nic nowego

Hejka, ostatnio rzadko piszę, ale to dlatego że nie dzieje się nic szczególnego. Ostatnimi dniami nie zdążyło się nic co przykuło by moją uwagę. Sporo pisze dla Bloga Nasze RO (http://naszero.blogspot.com/) więc to tam częściej zaglądajcie. 
W właściwie wstawię pracę którą wysłałem na konkurs z polaka. Niestety nie wiem nic na temat tego aby ta praca dostałeś jakieś miejsce czy wyróżnienie a termin składania prac kończył się grubo przed świętami, więc chyba nie udało mi się nic wygrać, szkoda, bądź co bądź wstawiam to krótkie opowiadanie o przyjaźni tutaj, jest takie krótkie ponieważ limit długości wynosił jedną strone : 

W potrzebie

Obejrzała się wokół siebie. Szara rzeczywistość, której się spodziewała codziennie, a która jednak
na nowo i nowo ją zaskakiwała swoją niezmiennością. I choć dostała się na poziom wyższy, nadal czuła się źle. Jak zwierzę w klatce. Była obserwowana ze wszystkich stron i przez wszystkich. Choć zgłosiła się tu dobrowolnie, często miała ochotę zostawić to wszystko i po prostu wrócić do domu. Wiedziała, że skończyłoby się to źle, ale nie myślała o tym. Chciała po prostu wejść do starego zapuszczonego mieszkania, pełnego śmieci, brudu, szczurów i robactwa, które nazywała domem, wyciągnąć strzykawkę i wrócić do codzienności, która
ją zabijała. Co prawda do Monaru zgłosiła się dobrowolnie. No, inaczej ta naprawdę nie dało się tu trafić, szczególnie w wieku dwudziestu dwóch lat.
Marta uznała, że chce spróbować zerwać  ze swoim nałogiem. Chociaż spróbować żyć normalnie.
Jak na razie kiepsko jej to wychodziło, cały czas myślała o ćpaniu. Było to dobijające, ale była też dumna z tego, że nie zażyła narkotyku już trzy miesiące.
Obecnie znajdowała się na poziomie drugim. Dzieliła pokój z jedną współlokatorką, w nocy zaglądano do nich tylko podczas obchodu. Poza tym miały całkowitą prywatność. Poziom drugi dawał wstęp do sali, która przypominała coś w rodzaju świetlicy. Były tu stoły do ping-ponga, telewizor, pianino, stolik do gier planszowych oraz krzesła, które ustawiano podczas terapii grupowych. Każdy nowy w ośrodku najpierw trafiał na poziom pierwszy. Była to nie za duża biała sala obita gąbką, nadzorowana całą dobę. Poza tym był jeszcze poziom trzeci, który różnił się od drugiego tym, że można było swobodnie chodzić po ośrodku oraz wychodzić na podwórze, które znajdowało się za ośrodkiem.  Oczywiście było tam dwóch ochroniarzy, ale rzadko musieli oni interweniować.
Mimo takich dogodności ośrodek był wykorzystywany przez narkomanów jako miejsce do przeżycia zimy, tak żeby nie zamarznąć, a ponieważ było lato, większość obecnych pacjentów (a było ich niewielu) próbowała odmienić własne życie. Rzadko komu udawało się naprawdę wyjść z nałogu, ale zawsze ktoś próbuje, bo człowiek ma to w genach, walkę i wiarę w siebie.
Marta była z natury optymistką. Starała się zawsze uśmiechać, co może nie było łatwe, ale podnosiło ją na duchu. Mimo tego, że jak na razie wszystko robiła jak co dzień wiedziała, że dziś stanie się w końcu coś,
co trochę urozmaici jej dzień, odwiedzała ją jej przyjaciółka Dorota. Szła właśnie do pokoiku, w którym znajdował się stolik i dwa krzesła. Było to pomieszczenie do odwiedzin, w którym można było robić wszystko
i to bez nadzoru, a gości sprawdzano tylko pod kątem posiadania narkotyków, które mogliby przekazać pacjentom.
Marta weszła do środka i ujrzała to, czego się spodziewała – Dorotę skuloną na krześle z czarnymi potarganymi włosami. Była trupio blada a jej oczy podkrążone, jakby nie spała kilka nocy. Wyglądała
jak siedem nieszczęść, ale była najlepszą przyjaciółką Marty.
-Cześć! – przytuliła to kościste ciało. – Co tam w wielkim świecie?
-W świecie nic nadzwyczajnego, ale u mnie tragedia. Znowu próbowałam, ale się nie udało...
Nie wiem, czy mam się z tego cieszyć czy płakać, ale nie mogę od tego czasu spać.
-Kiedy to się stało?... – kiedy Dorota zaczynała mówić, nie potrafiła przestać i trzeba ją było czasem zahamować.
-Tydzień temu i od tego czasu nie spałam, chyba to widać po mnie. Co ja mam zrobić? Jest coraz gorzej, już nie wyrabiam z tym wszystkim, co gorsza nie wyrabiam sama ze sobą.  Nie wiem, czy chcę
to zakończyć, ale czuję, że wykończę się psychicznie. Tym razem próbowałam tak… – podwinęła rękawy, pokazując nie najlepiej zagojone blizny po kolejnej próbie samobójczej. W rany mogło wdać się zakażenie, ale nie zdawały się być zbyt głębokie, co podniosło Martę na duchu.
- Co mam zrobić?
-Po pierwsze zrób coś z tymi ranami, bo brzydko się goją! – podeszła do koleżanki, która przeżyła już kilka prób samobójczych. Naprawdę ją lubiła i nie wie, co by zrobiła, gdyby za którymś razem się jej udało. Obie miały ciężkie dzieciństwo, ale Dorota nie próbowała sobie z tym radzić i to był błąd. – Po drugie, prześpij się, nie chcesz chyba zemdleć. Po trzecie, nie idź po tej wizycie jak najszybciej do domu, idź przez park
i rozejrzyj się wokół. Mamy taką piękną jesień! Korzystaj z tych niesamowitych widoków! A, i jeszcze jedno, kiedy zwątpisz w swoje siły i poczujesz, że nie masz po co żyć, pomyśl o mnie. Tylko ty mi zostałaś, jesteś
dla mnie ważna. Nieważne, jak nisko spadniesz, pamiętaj, że ja ci pomogę. Jestem przecież twoją przyjaciółką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga